Zebe Zebe
2198
BLOG

American Pie: bajgle z wołowiną

Zebe Zebe Polityka Obserwuj notkę 23

Jest chyba oczywiste, że w najbliższych wyborach prezydenckich w USA decydującą rolę odegrają sprawy, które Amerykanów interesują najbardziej. To kwestie dotyczące terroryzmu,  spraw socjalnych, bezpieczeństwa obywateli, rynku pracy, imigracji  oraz kwestii obyczajowych. Te tematy dominowały w obu konwencjach na których nominacje uzyskali Trump i Clinton.

Kwestie geopolityczne zeszły zdecydowanie na plan dalszy, chociaż ich też  nie brakowało. Z oczywistych powodów komentarze europejskich mediów dotyczą jednak w większości właśnie przyszłej polityki zagranicznej Stanów Zjednoczonych. Irytować może jedynie sposób przekazu, który z rzeczywistością ma niewiele wspólnego. Media głównego nurtu skupiły się głównie na krytyce Trumpa, spychając na margines osobę Hillary Clinton, co akurat nie powinno dziwić, gdyż ma ona sporo spraw do wyjaśnienia.

O ile sprawa z „sekowaniem” Bernie Sandersa przez Demokratów nie zabierze jej pełnych procentów wyborczych, o tyle sprawa  „prywatnych” maili oraz publikacje Wikileaks – zapowiadane są nowe -  stawiają ją w nieciekawej sytuacji.

Trump zachowuje się jak wytrawny bokser, który raz co raz wyprowadza ciosy w jej kierunku, trafiając w zasadzie celnie. Sprawa dotyczy lat 2009 - 2013, w których Hillary pełniła funkcję sekretarza stanu. To w tym okresie  rozpoczęła się arabska „wiosna ludów”. To z jej inicjatywy USA interweniowały w Libii.  Obrona samej  Clinton nie jest zbyt wiarygodna, co spowodowało, że została okrzyknięta mianem „krętaczki”, a przez niektórych została nazwana  nawet kłamczynią.

Co prawda obie strony są zgodne co do tego, że interwencja G. Buscha w Iraku była fatalnym w skutkach  błędem, ale dalsza odpowiedzialność za zarządzanie tym konfliktem spoczęła na barkach  Baraka Obamy, a w momentach  kluczowych  to Hillary podejmowała decyzje. Demokraci nie są  w stanie zaprzeczyć, że państwo ISIS powstało właśnie w czasach urzędowania Clinton. To w tym czasie USA prowadziło- jak się okazuje - błędną politykę wobec Asada, rozgrywając przy okazji Rosję, co nie przyniosło żadnych efektów poza zaostrzeniem konfliktu. Dziś możemy to obserwować naocznie. Tłumaczenia Clinton, że były to działania w interesie Izraela, budzą  uśmieszki nawet  w samym Tel Awiwie, zważywszy, że to USA Obamy była inicjatorem podpisanej niedawno umowy „atomowej” z Iranem. Izrael może więc szczerze wątpić w  intencje Hillary Clinton. Owa umowa jest ciosem dla  państwa Izrael, które od prawie dwudziestu lat udaremniało atomowe plany Ajatollahów z Teheranu. Tymczasem Trump deklaruje, że poprawi stosunki z Izraelem do poziomu niespotykanego do tej pory, przywracając temu państwu należny mu status na Bliskim Wschodzie.

Dziś można domniemać, że  ani sam Obama, ani Clinton nie mają skutecznego planu na rozwiązanie sytuacji w Syrii oraz w basenie Morza Śródziemnego. Narracja dotyczy bliżej nie sprecyzowanej solidarności międzynarodowej lub  też  zacieśnienia współpracy, czy też możliwy  teoretycznie  – po raz kolejny rozważany – reset stosunków z Rosją . Z kolei sytuacja w Turcji zaskoczyła w równym stopniu administrację Obamy, co i samego Trumpa, jeszcze bardziej komplikując sytuację.

Tu warto odnieść się do wypowiedzi Donalda Trumpa dotyczącej NATO. Uważa on, że NATO jest organizacją skostniałą, nie realizującą swoich celów obronnych, bo dziś nie ma takiej potrzeby. Poza tym, jest organizacją finansowaną  głównie przez podatnika amerykańskiego i chociażby dlatego nie widzi on  powodu, by sojusz miał mieć jakieś szczególne zobowiązania wobec pozostałych członków.

Proponuje,  by zmienić strukturę sojuszu i wyznaczyć przed nim nowe cele. Głównym miałaby być walka z międzynarodowym terroryzmem oraz normalizacja sytuacji  na świecie. Do tego potrzebna jest Rosja jako gracz globalny. Trump uważa, że bez udziału Rosji - na partnerskich, równoprawnych warunkach - w koalicji antyterrorystycznej,  nie da się skutecznie zlikwidować chociażby ISIS. Zaatakowany przez liberalne media z powodu swoich „ciepłych” wypowiedzi w stosunku do Rosji Putina (Krym, Ukraina), odpowiedział, że w Rosji do tej pory zainwestował „zero” dolarów, więc nie ma powodów, by twierdzić, że działa interesownie.

Największym problemem Trumpa jest jednak jego „zero” doświadczenia w polityce tak krajowej jak i zagranicznej. To główna oś ataków Demokratów i zarazem forma obrony Hillary Clinton. Jak do tej pory uniki Trumpa są skuteczne, a im więcej materiałów będzie się pojawiało za sprawą Wikileaks, tym więcej paliwa do przerobienia będzie miał jego sztab.

Obie końcowe konwencje na których Trump i Clinton otrzymali oficjalne nominacje, były  jednak zdominowane tematami krajowymi. Uwidocznił się istniejący od dawna podział bazujący na konflikcie wartości konserwatywnych i neoliberalnych. W kwestii gospodarczej wizja Ameryki przedsiębiorców zderzyła się po raz kolejny z  miliarderami z Wall Street, finansującymi Hillary kwotą ponad dwukrotnie większą, niż tą, która dysponuje Trump.

Trump ostro skrytykował umowę z Meksykiem (NAFTA), która nie  działa  w interesie amerykańskich pracowników. Rozważa w różnej formie ograniczenie napływu imigrantów oraz nielegalnego kapitału z Meksyku, krytykuje także podobną umowę TIP zawartą pomiędzy USA, a innymi krajami obu  Ameryk. Jest przeciwnikiem wolnego handlu funkcjonującego na obecnych zasadach ( umowach). Wreszcie jest też przeciwnikiem forsowanej przez administrację  Obamy umowy TTIP pomiędzy USA, a Unią Europejską, chociaż nie mówi tego wprost.  Trump odnosił się w swoich wypowiedziach tak do administracji Obamy, jak i też do samej Clinton, robiąc to w sposób merytoryczny, a czasami  nawet dowcipny. Lubił wyciągać paradoksy polityki Demokratów, także te związane z poprawnością polityczną,  posługując się przy tym statystykami. Nie posunął się jednak do ataków personalnych na swoją przeciwniczkę, co zapewne było zawodem dla sporej rzeszy dziennikarzy liberalnych mediów.

Z kolei oferta Demokratów dotyczy w zdecydowanej większości  Wschodniego i Zachodniego Wybrzeża. Sama konwencja miała przewidywalny przebieg i tak naprawdę niczym specjalnym nie zaskoczyła poza przepychanką związaną ze sprawą Sandersa. Reszta poszła zgodnie ze scenariuszem praktycznie identycznym jak w kampaniach Billa Clintona czy Baraka Obamy.

W skrócie można by ją scharakteryzować  tak:  „kto nie z Demokratami, to rasista, faszysta i wróg demokracji liberalnej” świętującej triumfy na całym cywilizowanym świecie. Pod ten szablon zostali dobrani odpowiednio celebryci, pośredni politycy, a podsumowaniem tego spektaklu była sama Michelle Obama. Większość tych „spiczów” nosiła charakter agresywny i chociaż nie wymieniano Trumpa z nazwiska – to charakterystyczne - zrobiono z niego diabła wcielonego lub co najmniej potwora zjadającego na śniadanie czarne dzieci, na obiad imigrantów, a na kolację resztę białych,  miłujących demokrację ponad wszystko. W centrum tematów znalazły się problemy związane z tak zwanym „społeczeństwem otwartym” propagowanym przez George Sorosa, który jest hojnym sponsorem Clinton ( 25 mln dolarów). Dużą wagę położono na sprawach socjalnych, adaptacją imigrancką oraz  służbą zdrowia.  Sama Hillary wypadła blado. Nie jest mówcą takim jak jej mąż, który opanował sztukę mówienia w stopniu prawie, że perfekcyjnym. Kontrast pomiędzy żoną, a mężem był aż nadto widoczny.

Na tym tle Trump wypada zdecydowanie lepiej. W czekających kandydatów debatach,  nominowany  Republikanów  powinien dać sobie radę z Hillary w sposób zdecydowany. Niektórzy nawet stawiają tezę, że rozjedzie ją jak stutonowy walec. Przed nami jednak najbardziej ostra forma kampanii. Pierwsze oznaki już są. W ubiegłym tygodniu Hillary na swoim oficjalnym twitterowym profilu zaprezentowała GIF-a, na którym Trumpowi zostaje obcięta głowa. Z kolei  Trump zapowiedział, że ściąga z rąk rękawiczki. Cokolwiek to znaczy, nie wróży dobrze Hillary.

W tym tekście nie poruszyłem wielu spraw dotyczących polityki zagranicznej z powodu długości notki. Dotyczy to głównie  Brexitu jak i stosunku USA do Chin. Można jednak sobie wyguglować ;) Osobną kwestią – niemniej istotną- są działania samej Rosji. A że takie są, to chyba nikt nie ma wątpliwości.

The show must go on.

Zebe
O mnie Zebe

Large Visitor Globe

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka