W nocy z 2/3 maja 1921 roku Górnoślązacy pod dowództwem Wojciecha Korfantego podjęli dramatyczną próbę zmiany niekorzystnych ustaleń wynikających z marcowego referendum.
„Czytania nauczyła mnie matka moja na Żywotach Skargi, które nieboszczyk mój ojciec otrzymał w upominku opuszczając szkołę ludową. Zasługę mojego uświadomienia narodowego przypisać muszę moim hakatystycznym profesorom w gimnazjum w Katowicach, którzy zohydzaniem wszystkiego co polskie i co katolickie wzbudzili we mnie ciekawość do książki polskiej, z której pragnąłem się dowiedzieć, czym jest ten lżony i poniżany naród, którego językiem w mojej rodzinie mówiłem. I pokochałem naród mój, przeszłość i dolę jego i poczułem się synem jego.”
1927;Wojciech Korfanty
Ustalenia Traktatu Wersalskiego z 28 VI 1919 określały ścieżkę działań politycznych, dotyczącą przyszłości państwowej Górnego Śląska. Zgodnie z art. 88 tego dokumentu, o przynależności Górnego Śląska decydować miał plebiscyt, czyli głosowanie miejscowej ludności, która w ten sposób miała określić, czy życzy sobie pozostać w Niemczech, czy też należeć do Polski.
Tymczasem sytuacja na Górnym Śląsku nie należała do łatwych. W obliczu zarządzonego plebiscytu wzmogła się aktywność niemiecka na tym terenie związana z zapewnieniem sobie sukcesu w przyszłym referendum. Takie działania nie pozostały bez odzewu po stronie opowiadającej się za przyłączeniem obszaru plebiscytowego do Polski. Efektem tego były dwa czyny zbrojne, nazwane powstaniami śląskimi. Pierwszy trwał od 17 do 24 sierpnia 1919 r., a drugi od 19 do 25 sierpnia 1920 r.
20 marca 1921 roku przeprowadzono na Górnym Śląsku plebiscyt. Ogólne wyniki głosowania przyniosły generalnie zwycięstwo zwolennikom przyłączenia Górnego Śląska do Niemiec, bowiem za pozostawieniem obszaru plebiscytowego w granicach Rzeszy – przy frekwencji ponad 97 % - opowiedziało się prawie 60 proc. ogółu głosujących. Od początku – pomimo dwóch wystąpień zbrojnych Ślązaków o nastawieniu polskim - wiadomym było, że warunki głosowania były niekorzystne dla nich, a najjaskrawszym tego przykładem było dopuszczenie do udziału w plebiscycie tzw. emigrantów, którzy prawie w całości głosowali za pozostaniem w Rzeszy. Spośród stałych mieszkańców prawie 50 proc. opowiedziało się za zjednoczeniem Górnego Śląska z Polską, co i tak nie było wynikiem optymistycznym zważywszy na całość obszaru objętego plebiscytem.
Tymczasem niezrażony niepowodzeniem plebiscytowym Korfanty, analizując wyniki głosowania, zakreślił na ich podstawie linię polskich żądań rewindykacyjnych, sięgających aż ku Odrze. W historiografii zwykło się określać zakres polskich aspiracji terytorialnych mianem tzw. linii Korfantego. Jak się okazało, jego żądania były mocno na wyrost , ale Korfanty liczył na wsparcie polskiego rządu. Takiego wsparcia jednak nie otrzymał.
Rząd Rzeczypospolitej wypowiedział się przeciwko powstaniu, uważał natomiast, że w wypadku jeśli alianci nie uwzględnią w zadawalającym stopniu aspiracji Górnoślązaków o nastawieniu propolskim, wówczas Korfanty ma prawo sięgnąć do takich środków, które wyrażałyby protest mieszkańców na obszarze plebiscytowym.
Zdaniem rządu środkiem takim byłby strajk generalny, bądź też krótkotrwała demonstracja zbrojna. Dla Wojciecha Korfantego był to wielki zawód, a jak się z biegiem lat okazało, nie ostatni.
Dążąc do zjednoczenia maksymalnej części obszaru Górnego Śląska z Polską, znalazł się on pomiędzy młotem a kowadłem - nastroje społeczne zwolenników przyłączenia Górnego Śląska do Polski jednoznacznie wskazywały na zdecydowaną wolę nieograniczonej walki o realizację tego celu. Rząd II RP chciał tymczasem ograniczenia do minimum walki zbrojnej, chociaż zarazem oczekiwał pozytywnych rezultatów działań podjętych przez obóz Korfantego.
Determinacja zwolenników przyłączenia Górnego Śląska do Polski nie miała generalnie charakteru narodowo-wyzwoleńczego, gdyż świadomość Górnoślązaków miała inny wymiar niż Polaków zamieszkujących tereny Polski, podległe do niedawna zaborowi rosyjskiemu. Górnoślązacy żyli poza terenami objętymi trzema rozbiorami i już chociażby to determinowało w jakimś sensie ich postawy. W duszy czuli się Polakami, ale przyszło im żyć w kręgu innej kultury, innego ustroju prawnego. Nie posiadali więc całego bagażu doświadczeń i wzorców historycznych kształtujących polski patriotyzm.
Ludność władająca językiem polskim ( gwarą) od dziesięcioleci podlegała szykanom ze strony niemieckiej administracji realizującej plan kulturkampfu. Germanizacja była planowa i obliczona na lata, a jej celem było całkowite wyrugowanie elementu słowiańskiego na terenach gdzie występował żywioł polski.
Poparcie dla Korfantego wynikało więc nie tyle ze świadomości narodowej Górnoślązaków, co z ich sprzeciwu wobec odmowy dla ich – równoważnych - praw w społeczności niemieckiej. Górnoślązacy liczyli więc na to, że w granicach II RP odnajdą swoją tożsamość, a Polska zaakceptuje ich wybór na uczciwych warunkach. Nie ulega jednak wątpliwości fakt, ze Korfanty i spora grupa jego sympatyków byli świadomymi, polskimi patriotami, czego dowody dawali w swoich wypowiedziach, ale i też w działaniach podjętych już w ramach państwa polskiego.
O „linię Korfantego” przyszło zatem bić się w III Powstaniu Śląskim, kiedy stało się jasne, że alianci zamierzają przyznać Polsce jedynie niewielką część Górnego Śląska. Korfanty utrzymywał stały kontakt z przychylnymi interesom polskim Francuzami, stąd też na bieżąco znał stan sprawy górnośląskiej; mógł też określić optymalny termin podjęcia walki zbrojnej.
W nocy z 2 na 3 maja 1921 roku doszło do trzeciego zrywu zbrojnego, który bezsprzecznie był powstaniem, zainicjowanym przez świadomą rozstrzygnięć plebiscytowych część społeczności górnośląskiej, zdeterminowanej do opuszczenia granic Rzeszy.
Korfanty stanął na czele powstania jako jego dyktator. Dzięki sprawnej organizacji, poświęceniu i entuzjazmowi w pierwszych dniach , powstańcy w krótkim czasie zajęli obszar Górnego Śląska aż po linię Odry. Korfanty zaprezentował tę samą taktykę, co w czasie powstania wielkopolskiego - sukcesy powstańców chciał natychmiast zdyskontować w działaniach dyplomatycznych.
Jednak w tym powstaniu inna była również pozycja Niemiec. Zachęceni m.in. wypowiedzią premiera angielskiego, Davida Loyd George'a, do radykalnego zwalczania ruchu powstańczego, podjęli zdecydowaną kontrofensywę, która zaczęła przynosić im sukcesy. Powstańcy byli wyraźnie w odwrocie, a dalsze prowadzenie walk groziło klęską, która zniweczyła by podjęty wysiłek zbrojny i dyplomatyczny.
Korfanty dążył więc do zakończenia walk tak militarnie, jak i dyplomatycznie. Takie jego działanie nie zostało zaakceptowane przez część radykalnych dowódców, którzy chcieli prowadzić walkę zbrojną do końca, nie odstępując linii Odry. To spowodowało, że na skutek buntu zorganizowanego przez szefa sztabu grupy „Wschód” kpt. Michała Grażyńskiego, Korfanty został odsunięty od dowodzenia powstaniem i zatrzymany w areszcie domowym. Po niespełna dobie został uwolniony przez swoich zwolenników, a Grażyńskiego postawiono przed sądem polowym. Groziła mu kara śmierci, ale Korfanty nie zdecydował się na tak radykalny krok.
Po latach Korfanty pisał z rozżaleniem: „A gdy po plebiscycie groziła nam utrata obwodu przemysłowego, nikt inny tylko ja dałem hasło do wybuchu trzeciego powstania w przededniu konferencji Rady Ambasadorów w Londynie, gdzie miano przyznać nam tylko Pszczynę i część powiatu rybnickiego. Przeszkodziłem temu na czas przez wywołanie powstania. Bez dostatecznych środków pieniężnych, bez wystarczającej aprowizacji, mimo nacisku ze strony rządu polskiego, by powstanie natychmiast likwidować, zdołałem je podtrzymać przez kilka miesięcy, a co nie mniej ważne, zdołałem utrzymać w ruchu wszystkie warsztaty pracy i mimo toczących się walk zapewnić ludności pracę i chleb. Gdy niedołężni wojskowi przywódcy powstania przegrali bitwę pod Górą św. Anny i linie powstania się załamywały, gdy dobrze zorganizowani Niemcy pod wodzą doświadczonych generałów tak na szeregi powstańców napierali, że w 48 godzinach mogli byli stanąć w Mysłowicach, ja robotą dyplomatyczną wobec Komisji Międzysojuszniczej doprowadziłem do zawieszenia broni i rozejmu i uratowałem nie tylko powstańców, lecz całą sytuację. Fałszerze historii dziś śmią twierdzić, że przez to zaprzepaściłem Opole Odrę. Gdyby nie te moje zabiegi dyplomatyczne, to by dziś Katowice nie były polskimi".
III Powstanie Śląskie trwało ponad 2 miesiące i zakończyło się 5 lipca 1921 roku zawieszeniem broni.
Cel powstania został w znacznej mierze osiągnięty. Rada Ligi Narodów podjęła korzystną dla Polski decyzję w sprawie podziału Górnego Śląska, a Rada Ambasadorów zatwierdziła ją 20 października 1921 r. Przyznano Polsce 1/3 część spornego obszaru.
Polska zyskała 50% śląskiego hutnictwa i 76% kopalń węgla. Konkretnie: 53 kopalnie węgla kamiennego, 9 kopalń rudy żelaza, 10 kopalń rud cynku i ołowiu, 11 zakładów koksowniczych, 3 fabryki brykietów, 5 wydziałów wielkopiecowych, 7 hut żelaza, 13 odlewni żeliwa, 8 walcowni. Miało to ogromne znaczenie dla gospodarczego bytu młodego państwa. Śląsk dostarczał 40% dochodów do budżetu państwa.
„Cud nad Wisłą uratował Polskę od zguby, cud nad Odrą dał Polsce Śląsk. Cudu nad Wisłą i cudu nad Odrą nie stworzył żaden dyktator, żaden mocarz, który wziął odpowiedzialność za losy narodu, ale duch narodu, jego solidarność narodowa, duch obywatelski i poczucie odpowiedzialności każdego obywatela”.
- Wojciech Korfanty