Zebe Zebe
1896
BLOG

Mój rok 1945. Wspomnienia (1)

Zebe Zebe Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 13

Styczeń 1945 roku to miesiąc, w którym zapoczątkowane zostało wyzwolenie ziemi rybnickiej spod okupacji niemieckiej. Nie było to pełne wyzwolenie, gdyż obecność Sowietów na tym terenie przyniosła także wiele zła. Reprezentowali oni inną kulturę. Dokonywali gwałtów na ludności cywilnej, od których ucierpiało także wielu mieszkańców ziemi rybnickiej. Sytuację komplikowała bliskość terenów niemieckich sprzed 1939 r., na których żołnierze sowieccy otrzymali od przełożonych wolną rękę w stosunku do miejscowej ludności. Najgorzej działo się w miejscowościach, w których prowadzono bezpośrednie walki.  Sowieccy żołnierze, rozpaleni walką, prawie zawsze pijani, do tego mało zorientowani co do granicy polsko niemieckiej sprzed 1939 roku, dawali upust nienawiści do Niemców, uważając albo udając, że znajdują się na ziemiach niemieckich a ludzie tam mieszkający to Niemcy.

 
W październiku 1939 r. Górny Śląsk, w tym nasza wieś Boguszowice ( dziś dzielnica Rybnika), został wcielony do Rzeszy. 90% mieszkańców zostało wpisanych na tzw. volkslistę i podzielonych na cztery grupy. Grupę pierwszą i drugą przyznano Niemcom lub też uznanym przez władze za Niemców. Przeważającą liczbę ludności Górnego Śląska przydzielono do grupy trzeciej i przyznano im obywatelstwo niemieckie „do odwołania”. Niemcom chodziło o siłę roboczą i o mężczyzn, których powoływano do wermachtu. Czwartą grupę przyznano Ślązakom, którzy uczestniczyli w powstaniach śląskich a w okresie międzywojennym brali aktywnie udział w polskim życiu politycznym. Zajęto im majątek, potrącano pobory.
 
Nie pochodzących z byłego zaboru pruskiego nie przyjmowano do volkslisty. Tych, których nie wysiedlono, potraktowano jako podludzi o jeszcze mniejszych prawach. Naszej rodzinie przyznano trzecią grupę. Były do decyzje podjęte na okres wojny. Nie wiadomo dziś dokładnie, jakie plany powojenne snuli Niemcy. Ludzie byli już zmęczeni wojną i niemiecką okupacją. Czekali na zmianę, na wyzwolenie. Informacje prasowe i radiowe o gwałtach sowieckich uważali za element propagandy hitlerowskiej, której nie wierzyli.
Matki bały się o synów, których powołano do armii. Coraz częściej otrzymywały zawiadomienia o ich śmierci.
 
W 1944 r. zaczęto powoływać 17 letnich chłopców z rocznika 1927 do służby pomocniczej w obronie powietrznej. W 1945 r. zaczęto już zaciągać chłopców z roczników 1928 i 1929. Latem 1944 r. front zatrzymał się na linii Wisły.
Niemcy przygotowywali obronę. Jednym z jej elementów było kopanie okopów i rowów przeciwczołgowych. Do tych prac zabierano także mężczyzn, kobiety a także 15 letnich chłopców. Jedni kopali takie rowy w Generalnej Guberni, inni na Opolszczyźnie, dokąd wywieziono zwartą grupę chłopców z Boguszowic, wśród nich też mnie. Przebywaliśmy w miejscowości Groß Zeidel (dziś Staniszcze Wielkie) położonej na północ od Strzelec Opolskich. Z uczestników zapamiętałem następujące nazwiska: Rafał Kostorz, niejaki Krawczyk z Nowego Dworu, którego rodzice utrzymywali się z handlu warzywami, Langocz z kopalni, Walenty Malina, Ryszard Naczyński, Paweł Smyczyk, niejaki Szymura z Ligockiej Kuźni, Leon Śpiewok. Powołany został także Ryszard Kula nazywany przez rówieśników Bartkiem. Był on pasierbem Wilhelma Kuli, który walczył w partyzantce akowskiej pod pseudonimem Bogacki. Ryszard znikł po kilku dniach.
Wypytywano mnie dość długo o niego ze względu na to samo nazwisko. Wstąpił on do partyzantki pod pseudonimem „Kucz”. Zginął tragicznie 5 maja 1946 r. od wybuchu własnego granatu podczas nieudanego ataku na posterunek Milicji Obywatelskiej w Gorzycach. Chłopcy, z którymi przebywałem, mieli większe doświadczenie ode mnie, gdyż wszyscy już pracowali zawodowo.
Paweł Smyczyk miał już narzeczoną, której raz wysłał paczkę z zupami, tzw. knorrami, gdyż nic innego nie można było w miejscowym sklepie kupić. Prawie wszyscy palili papierosy i to za aprobatą rodziców. Byłem bardzo zdziwiony, kiedy 16-letniemu wtedy chłopcu odwiedzająca go matka przywiozła kartkę uprawniającą do zakupu określonej ilości tytoniu.
Kopaliśmy rowy przeciwpancerne w lesie na podmokłym terenie. Brzegi rowów wykładaliśmy faszyną. Nasza wydajność pracy była znikoma. Wtedy zrozumiałem, dlaczego starożytni niewolnicy niszczyli narzędzia pracy, bo my czyniliśmy to samo.
 
Naszą grupą dowodził mężczyzna ubrany w mundur SA. Raz w czasie apelu pobił na naszych oczach przechodzącego Polaka -robotnika przymusowego za to, że nie oddał należytego hołdu fladze hitlerowskiej. Poszczególne oddziały były zorganizowane na wzór „Hitlerjugend”. Po pracy odbywały się ćwiczenia wojskowe. „Wykłady” na leśnej polanie prowadzili żołnierze z doświadczeniem frontowym.
  
c.d.n.
Mieczysław Kula
 
Historyk, absolwent UJ w Krakowie, autor książek o tematyce śląskiej, tłumacz literatury niemieckiej, emerytowany dyrektor II LO w Rybniku.
 
Uwaga: W oryginale opracowanie zawiera przypisy, rysunki (szkice), zdjęcia i mapy.
Zebe
O mnie Zebe

Large Visitor Globe

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura