Postać Tadeusza Mazowieckiego na zawsze będzie kojarzyła mi się z zaprzepaszczoną szansą, z utraconymi złudzeniami oraz z zapoczątkowanym rozczłonkowaniem polskiej sceny politycznej, określanej mianem „solidarnościowej”.
Nie mam zamiaru w takim dniu jak dzisiejszy, wylewać swoich prywatnych żali i tym samym w momencie śmierci człowieka, odejmować mu tego co w życiu dokonał. Nie piszę o jego zasługach, bo wg mnie nie są one znaczące tak w wymiarze wewnętrznym jak i zewnętrznym. W tym drugim aspekcie zapamiętamy go zapewne z powodu jego misji w rozpadającej się Jugosławii. W wymiarze krajowym będzie jednakże budził sporo kontrowersji.
O tym jak bardzo Tadeusz Mazowiecki zawiódł nadzieje Polaków świadczy fakt jego sromotnej klęski w pamiętnych wyborach prezydenckich, kiedy to w pierwszej turze wyprzedził go Stanisław Tymiński. To nie była żółta kartka – to była kartka czerwona, którą od nas otrzymał.
Tamto wydarzenie położyło kres politycznej karierze pierwszego premiera rządu po odzyskaniu niepodległości w ’89 roku. Dalsza jego działalność to już tylko swoiste odcinanie kuponów, którymi obdarowywał go mainstream polityczny jak i medialny. Nie powiodły się też próby reaktywacji kolejnych wcieleń Unii Wolności.
Dla mnie na zawsze pozostanie symbolem zawiedzionych polskich nadziei.
Niech Mu ziemia lekką będzie.