Tak się wczoraj złożyło, że Gabrysia pojechała popołudniem do swojej sympatycznej przyjaciółki Basi. Nadarzyła się więc okazja , by troszkę sobie w spokoju poszperać w sieci. Jako, że lubię w trakcie surfowania ( nie cierpię tego słowa) posłuchać muzyki, sięgnąłem po dawno niesłuchanych przeze mnie Beatlesów. W dzisiejszych czasach całe dyskografie mieszczą się na twardych dyskach, więc ja sobie włączyłem opcję „chybił, trafił” i poszło.
Po kilku kawałkach myślę sobie – co jest do cholery. To mieli być Beatlesi i w tym momencie uświadomiłem sobie, że ja chcę słuchać niekoniecznie tego co właśnie gra. A może i więcej – uświadomiłem sobie, że trzeba być skończonym idiotą, by sobie zafundować mieszankę Love me do z Why ma gitar gently weeps, by po chwili wysłuchać Yellow submarine.
Przestałem więc interesować się siecią kosztem „prawidłowego” odczytu Beatlesów.
Rozpocząłem od „Please,please me” i tak kawałek po kawałku – wysłuchanych w częściach, bo przecież ja to wszystko znam prawie, że na pamięć - dotarłem do „Abbey Road” i „Let it be”.
Gabrysia wróciła, a mnie ci Beatlesi dalej chodzili po głowie.
Olśnienie przyszło po kolacji.
No przecież, gdy ja wchodziłem w dorosłe niejako życie, to oni właśnie to swoje życie kończyli ! Wszystko zmieściło się w przedziale niespełna ośmiu lat licząc od pierwszej angielskiej, studyjnej płyty.
Historia The Beatles to wielowątkowa saga do dziś niewykorzystana w sposób odpowiedni. Wiem, powstało parę filmów takich jak „Imagine” czy też wydana na DVD antologia zespołu. Napisano ileś tam książek, stworzono ileś tam legend.
To jednak nie cała prawda o zespole, a nader wszystko o „tamtych” czasach, gdyż Beatlesi oraz to co działo się wokół nich tak biznesowo jak i medialnie , wymaga dalszej oceny z pozycji upływającego czasu, by młodzi słuchając ich nagrań, mogli przynajmniej częściowo wyciągnąć wnioski nie tylko dotyczące samej, pięknej muzyki.
Beatlesi byli kulturowym fenomenem. Grający do dziś ich rówieśnicy – The Rolling Stones – mogą o sobie powiedzieć co najwyżej: zagraliśmy poza „Satisfaction” „ Angie” i” Brown Sugar”. Na tyle nas było stać.
Zabrakło im autentyczności i emocji nieodzownej w dziale nazywanym – sztuka.
To co piszę, to moje odczucia. Każdy interesujący się tym tematem może mieć swoje, a w zasadzie powinien je mieć.
Zdecydowałem się pisać swoje teksty na portalu Krysztopy i Kacprzaka. Chodzi o Kubek Polityczny. S24 nie odpuszczam, ale przynajmniej przez jakiś czas, a może i dłużej, będzie mnie tu mniej. Teksty zamieszczone na „Kubku” nie będą publikowane nigdzie indziej.Chętnych więc odsyłam do zakładki „Kubek Polityczny” na portalu plwolnosci.pl.