Parę słów od siebie w kwestii wywiadu Kataryny dla Polityki.
W przeciwieństwie do kolegi Rosemanna pozwoliłem sobie przeczytać cały ten wywiad tak dla świętego spokoju i już na początku pragnę zapewnić wszystkich, że Kataryna żadnego coming outu nie popełniła.
W tym wywiadzie nie powiedziała nic, o czym wcześniej ci, co śledzili jej twitty, by nie wiedzieli. Po prostu skondensowała ona swoje poglądy oraz aktualne oceny w temacie bieżącej polityki – głównie - wygranej partii.. Nic w tym nowego nie było. Dziwi więc ponadprzeciętne poruszenie blogosfery w tym temacie. Wydaje mi się, że spora część internautów zaliczyła ją do „naszych” obojętnie co to by miało znaczyć. „Naszych” zaś broni się nawet irracjonalnie lub glanuje bez litości, gdy owe wyobrażenia nie przystają do tego co sobie w szufladce zamknęliśmy, a wtedy to najczęściej przychodzi rozczarowanie. Tylko, że to rozczarowanie dotyczy nie tyle „naszych”, co samych nas.
Kogoś, kto ten wywiad przeczytał, nie powinno też dziwić, że Kataryna udzieliła go Polityce, a nie napisała swoich przemyśleń w Do Rzeczy. To był – wydaje mi się – jej świadomy wybór. Taki wywiad nie ukazałby się w Newsweeku lub w Gazecie Wyborczej. O tym jestem przekonany.
Co do samej Kataryny mam swoje przemyślenia zdecydowanie odległe od polityki. Nigdy się nią nie zachwycałem, chociaż w pamiętnym okresie wzmożenia zainteresowania jej osobą prze media oraz ministra Czumę, trzymałem za nią kciuki w interesie całego blogerskiego środowiska. Potem było już tylko chłodniej.
Uważam, że uzyskany rozgłos i idąca za tym ponadprzeciętna akceptacja ze strony środowiska dziennikarskiego zbliżonego do „naszych” po prostu jej zaszkodziła. Nagle stała się osobą opiniotwórczą, a zarazem gwiazdą socjalmediów. Tego egzaminu – moim zdaniem – nie zdała.
Może więc udzielając wywiadu Polityce zdała sobie z tego sprawę. Wielu z nas ma mylne mniemanie, ze to my sami powinniśmy siebie oceniać. Powinniśmy być samodyscyplinujący się, pryncypialni i rzetelni w osądach.
Tymczasem prawda jest całkiem inna i naprawdę prozaiczna. To nas oceniają inni. I to oni w swojej zbiorowej ocenie kształtują nasz wizerunek, budują naszą pozycję, są paliwem dla naszych działań. To Kataryna jako orędowniczka więdnącej w Polsce dziedziny, nazywanej jeszcze społeczeństwem obywatelskim, powinna wiedzieć.
Kataryna zlikwidowała wczoraj swoje konto na Twitterze. Może to dobry krok. Zderzenie z latarnią ma czasami swoje dobre strony. Zawsze jednak można wrócić, gdy przestanie boleć.