Zebe Zebe
2934
BLOG

Ile waży kałasznikow

Zebe Zebe Polityka Obserwuj notkę 48

W zasadzie z braku czasu odpuszczam sobie  polityczne komentarze do wydarzeń bieżących, ale dziś postanowiłem parę zdań napisać w temacie polskiej armii poprzez pryzmat trwającej – nieformalnej jeszcze – kampanii wyborczej.

Otóż dzisiaj grupa zwiadowców Platformy Obywatelskiej w osobach posłów Rutnickiego i Muchy, a może odwrotnie, ostrzelała politycznym paintballem posłankę Witek z PIS, twierdząc, że ta partia chce wprowadzić w Polsce ponownie obowiązek powszechnej służby wojskowej. Oczywiście zarzut absurdalny, ale czego to nie robi się na polu politycznej walki. PIS mówi o armii zawodowej oraz o czymś, co ma się nazywać Gwardią Narodową. Skąd inąd nie głupi to pomysł, chociaż myślę, że jak na dziś, zbyt jednak daleko idący. Diabeł jak zawsze tkwi w szczegółach.

Faktem jest jednak, że armia w sile ok. 60 tys. zdolnych do walki żołnierzy, jak na obecny stopień zagrożenia Polski jest liczebnie zbyt mała. Nic by się nie stało, gdyby stan ludzi „pod bronią” wynosił 100 tys. Co więcej, było by to na dziś rozwiązanie optymalne zakładając, że na terenie Polski w ciągu najbliższych 6-8 lat nie będą stacjonowały regularne jednostki NATO. Tu kłania się temat inwestycji NATO-wskich na terenie Polski. Myślę, że prezydent Andrzej Duda ma to na uwadze. To jednak taka mała dygresja z mojej strony.

Ktoś, kto myśli, że te  100 tys. byłoby bez szans z machiną rosyjską jest w błędzie. Dobrze uzbrojona stutysięczna armia skutecznie może w dzisiejszych czasach odeprzeć atak wroga. Jeżeli trzy samoloty są w stanie rozbić w przeciągu pół godziny tyralierę 50-ciu czołgów, a stanowiska rakietowe strącić 90 % pocisków rakietowych wroga, przy okazji skutecznie kontratakując, to gra jest warta świeczki. Przewaga technologiczna Zachodu nad Rosją nie podlega dyskusji. Nasi wschodni sąsiedzi mają w ręku tylko jeden atut – ten fundamentalny – broń jądrową. To jednak jest argument ostateczny i bynajmniej nie najpewniejszy. Nikt dziś nie zaręczy, że jego teoretyczne użycie przez Rosjan nie skończy się dla nich dramatem na swoim terytorium i nie spowoduje unicestwienia tej części świata. Oby do tego nigdy nie doszło.

Tak więc armia na miarę dużego europejskiego państwa wyposażona standardowo na poziomie przynajmniej średniej NATO.

Powszechnie jednak  wiadomo, że wojny wygrywają rezerwiści, bo to oni zastępują pierwszy rzut w momencie niedoborów. Przy dzisiejszym charakterze potencjalnej wojny, zadanie to nabiera szczególnego charakteru. Dlatego -  moim zdaniem – potrzebne są działania w sferze cywilnej. Dotyczy to obowiązkowej, a zarazem  odpowiedniej selekcji pod katem szkoleń cywilnych. Te szkolenia powinny mieć charakter państwowy i powinny spaść na barki szkolnictwa ponad gimnazjalnego.

Dotyczyć to powinno szkoleń profilowanych, odpowiednich do kierunków nauki, ale także powinny mieć one charakter powszechny w zakresie znajomości podstawowych rodzajów broni, taktyki, oraz prostych reguł zachowań na wypadek mobilizacji.

Jak mówić o potencjalnych rezerwistach, jak oni nigdy nie trzymali kałasznikowa w rękach i nawet nie wiedzą ile on waży, nie mówiąc o tym jak go załadować i strzelać . Jak go rozłożyć,  wyczyścić  i poskładać, nie mówiąc już o jego użyciu ?

Nie piszę już o broni krótkolufowej – potocznie o pistoletach – gdzie bez systematycznej bytności na strzelnicy, trafienie do celu z odległości 10 m graniczy wprost z cudem. Tu żadne wiatrówki nie zmienią niczego. Po prostu nie ten kaliber. Nie jestem ekspertem, ale trochę się kiedyś nastrzelałem, więc chyba wiem, o czym piszę. Tak przynajmniej mi się wydaje.

Uważam więc, że konieczne jest wprowadzenie zmian w systemie edukacji ,polegających na uwzględnieniu, uzupełnieniu o elementy szkolenia wojskowego na poziomie podstawowo wymagalnym. Kiedyś w PRL-u był taki przedmiot – Pzzysposobienie Obronne. Ruska myśl, ale jakże na czasie.

 

 

 

 

Zebe
O mnie Zebe

Large Visitor Globe

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka