Muszę z żalem skonstatować, że ostatnio brakuje mi motywacji do wielu rzeczy, gwoli prawdy, to brakuje mi jej do wszystkiego, a już do pisania na pewno. Wszystko co działa na mnie zrobiło się jakieś monotematyczne, przewidywalne, nudne jak flaki z olejem i bezdennie prostackie. Zapewne nie tylko ja tak mam, bo cóż nami może tak naprawdę wstrząsnąć ? Cóż takiego musiałoby się wydarzyć, by Polska zawrzała z zachwytu lub z oburzenia jak wszystko już było i się wydarzyło . Dopadło mnie więc klasyczne zobojętnienie, bo w trakcie tych paru ostatnich, świątecznych dni uświadomiłem sobie, że 45 lat PRL-u nie zrobiło takiego spustoszenia w głowach Polaków jak 25 lat III RP.
Pomimo braku suwerenności, morderczego okresu stalinizmu, dogmatyzmu gomułkowszczyzny i wreszcie socjalizmu z ludzką twarzą Gierka, zakończonego rządami junty wojskowo – oportunistycznej, socjalizm narzucony siłą nie zdusił oczekiwań Narodu. Nie zabił jego ducha także dlatego, ze komuniści paradoksalnie stawiali patriotyzm jako cnotę jedną z największych. Co prawda robili to z pozycji marksistowskich, ale nie znaczy to, że działali z wyrachowania. Wreszcie w kwestii edukacji PRL wzniósł się na poziom, o którym w III RP możemy jak na razie co najwyżej pomarzyć tak w kwestii systemu jak i efektów. No i wreszcie bezprecedensowe umasowienie kultury fizycznej, stawiającej późny PRL w czołówce światowej. Propaganda tamtego okresu potrafiła to doskonale spożytkować, podnosząc morale społeczeństwa. W takich więc okolicznościach Polacy jako Naród scementowali się, by ostatecznie zdobyć się na skuteczny cios zadany systemowi.
Z takim kapitałem wchodziliśmy w III RP i warto dziś sobie zadać pytanie, co z tego nam zostało. Co zbudowaliśmy na zgliszczach tamtego systemu. Otóż nie zbudowaliśmy nic. Solidaryzm społeczny toczy postępująca erozja. Walczymy z Kościołem, którego nawet komuniści nie potrafili zniszczyć. Deprecjonujemy rodzinę, którą ci sami komuniści uważali jako podstawową komórkę społeczną. Nie dorobiliśmy się charyzmatycznych przywódców, którzy stanęliby jednoznacznie po stronie interesu społecznego. Żyjemy na kredyt za unijne pieniądze, które wcale nie są nam darowane. Uczestnicząc w wyborach dokonujemy promocji negatywnych i szkodliwych dla nas postaw. Czyż więc nie jesteśmy samobójcami ?
Nic nas nie dziwi, nic nas nie przeraża. Nic nas tak naprawdę nie buduje. Coraz częściej za to mamy wrażenie, że państwo nas coraz bardziej dusi, a my nie możemy na to nic poradzić. Zostaliśmy sami na własne życzenie. Sami w sobie zabijamy każdego dnia instynkt stadny, wierząc, że jakoś to będzie, że sami damy radę.
Rybnik – centrum handlowe Plazza. Na ławeczce tuż po wejściu do galerii siedzi stary człowiek ubrany w palto znalezione zapewne na śmietniku. O nic nie prosi, o nic nie żebrze. Siedzi, bo mu po prostu ciepło. Obok niego dwóch dryblasów zajętych smartfonami. Troszkę dalej na tej samej ławeczce jakaś dziunia poprawiająca makijaż. Potem ja wpatrzony w niemy tłum przesuwający się monotonnie po posadzce. Tak sobie siedzę i siedzę czekając na żonę. Pomyślałem – a może by tak się do kogoś uśmiechnąć, bo wszyscy jacyś tacy nieobecni ?
Zrezygnowałem. Wszak zostać zbokiem, pedałem lub pedofilem – to dziś takie proste.