Zebe Zebe
922
BLOG

Androny Wojciecha Maziarskiego

Zebe Zebe Polityka Obserwuj notkę 17

 Przyznam, ze kiedyś mnie to irytowało. Dzisiaj zaś po prostu śmieszy. W  kwestii wstąpienia Polski do strefy euro co rusz pojawiają  się przysłowiowe kwiatki. Po prawie dekadzie dyskusji wydawało by się, że wszyscy w Polsce rozumiemy już meandry owego „wejścia”. Wiemy z grubsza, że Polska zobowiązała się do wejścia do strefy, aczkolwiek nikt nie określił terminu w którym ma to nastąpić. Wydawało by się, że wszyscy wiedzą, iż istnieją kryteria ekonomiczne wymagane na tę okoliczność. Wreszcie wiemy, że projekt „euro” przeżywa wewnętrzne rozterki, których nie da się ukryć przed okiem rozsądnych ekonomistów i ludzi trzeźwo myślących. Co więcej, szereg ekonomistów, a w tym amerykańskich od kilku lat urządza sobie jawne kpiny z projektu, który miał zdetronizować dolara i stać się ogólnoświatową walutą.

Na dniach rozbawił mnie redaktor Maziarski z Gaz-Wybu. Maziarski w swoim tekście rozprawia się z redaktorem Piotrem Zarembą, któremu było nieopatrznie zdradzić się w TOK FM ze straszną  myślą z której wynika, że jest przeciwny euro z powodów ideowych, bo wspólna waluta oznacza "zlanie się" Polski z ponadnarodową Europą.

Nie mnie oceniać poglądy Zaremby. Ma jakie ma i zapewne fragment w TOK FM nie wyjaśnia ich do końca. Natomiast bezprzykładny atak Maziarskiego, którego zadaniem nie jest merytoryczna dyskusja w temacie waluty, a przywalenie człowiekowi ( być może) o innych poglądach, kwalifikuje  Maziarskiego w szeregi  funkcjonariuszy złej sprawy. Tym bardziej, że zaślepiony publicysta GW sam przypomina o fakcie, iż projekt „euro” jest projektem politycznym, spychając prawdziwy sens zagadnienia na peryferie jakiejkolwiek dyskusji.

Pisze Maziarski – „Taki stan świadomości Polaków to efekt wieloletniej nawały propagandowej ze strony narodowej prawicy, w obliczu której rządzący skapitulowali. Zamiast demaskować brednie i kłamstwa, unikali sporu i mówili uspokajająco: "W tej chwili i tak nie ma sprawy, bo na razie wygodniej jest nam mieć własny pieniądz". Przeciętny obywatel nie zauważał tego "na razie", w jego uszach brzmiało to jak potwierdzenie andronów opowiadanych przez PiS i jego sojuszników”.

To oczywisty bełkot i odrażająca manipulacja. Przypisywanie grupie społecznej wypowiedzi i poglądów, których niemożliwe jest zlokalizowanie, a przeto niewykonalnym staje się sensowna polemika ;  włączenie w to jeszcze opozycyjnej partii politycznej bez jakiegokolwiek kontekstu z wypowiedzią  Zaremby, w pełni uzasadnia nazwanie  Maziarskiego funkcjonariuszem. Pytanie tylko czyim funkcjonariuszem.

Dziś nie ma ani jednego powodu, by Polska znalazła się w strefie euro. Dywagacje w temacie – euro uchroni nas przed ewentualną  agresją ze wschodu są po prostu infantylnie, by nie nazwać tego dosadnie. Jeżeli Polski nie jest w stanie obronić NATO, to jak obroni ją wspólna waluta ? Nigdzie nie zapisano, że UE będzie bronić Polski. Od tego jest wspomniane NATO. Tak więc  to jakaś totalna bzdura. Co można zrobić ze wspólną  walutą nie tak dawno doświadczyliśmy na Cyprze, gdzie z dnia na dzień zablokowano konta bankowe oraz nałożono na niektóre firmy restrykcje fiskalno-podatkowe. Ruszając wyobraźnię możemy nie takie rzeczy sobie wyobrazić.

Niewinny z początków projekt „euro” zakładał w kwestii propagandowej w 2000 r. gdy  przyjmowano „strategię lizbońską”,  że na skutek likwidacji wahań kursowych wzrost gospodarczy Unii Europejskiej będzie na tyle dynamiczny, że państwa członkowskie w ciągu 10 lat prześcigną Stany Zjednoczone. Bezrobocie miało zostać faktycznie zlikwidowane, gdyż zatrudnienie wśród mężczyzn miało wzrosnąć o 70%, wśród kobiet natomiast o 60%. Jak dziś już wiemy, były to mrzonki albo hasła na użytek propagandy, by przyćmić prawdziwe cele walutowej integracji. Każdy znający choćby podstawy ekonomii wie, że nie jest możliwe prowadzenie skutecznej polityki monetarnej odpowiadającej jednocześnie potrzebom kilkunastu krajów. Taka sytuacja doprowadzić może wyłącznie prostą drogą do gospodarczej katastrofy, wobec której państwa bez własnej waluty pozostaną bezbronne. Tak więc swoisty paradoks strefy euro jest równocześnie największym absurdem ekonomicznym od czasów zniesienia w Rosji Sowieckiej pieniądza. Tam przynajmniej się opamiętano i wprowadzono NEP wracając na pewien czas do gospodarki rynkowej.

Konsekwencją  zerwania relacji pomiędzy siłą gospodarki, a  wynikającą  z tego siłą  własnej, dotychczasowej  waluty są  problemy państw południa Europy  i nie wynikają  one wyłącznie z tego, że te kraje nie przestrzegały traktatowych zasad odnoszących się do deficytu budżetowego  oraz zadłużały państwo ponad miarę, lecz również z braku podstawowego makroekonomicznego narzędzia prowadzenia polityki gospodarczej, jakim jest własny pieniądz. Gdyby siła tych gospodarek była porównywalna z gospodarkami na północy Europy nie byłoby tego problemu. Ostatecznie gwoździem do trumny słabszych gospodarek stały się zbyt tanie kredyty, absolutnie nie mające odzwierciedlenia w sile gospodarki.

Funkcjonariuszu Maziarski – dziś można śmiało postawić tezę, że w takich krajach południa strefy euro jak Grecja, Portugalia, Włochy, Hiszpania, Cypr i Irlandia  poziom życia bynajmniej się nie podniósł. Wprost przeciwnie – obniżył się. Dotyczy to także Słowacji i Słowenii. A o poziom życia tu chodzi. Tak mi się przynajmniej wydaje redaktorze Maziarski.

Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,16738064,Piotr_Zaremba_w_labiryncie_historii.html#ixzz3FGgjzuf1

Tekst płatny

Zebe
O mnie Zebe

Large Visitor Globe

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka